sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Jarmark Polska

Ten tekst nie jest w zasadzie artykułem, a raczej oskarżycielską zbitką publicznych wypowiedzi, pokazującą, że czwartego czerwca – w 20. rocznicę historycznych wyborów parlamentarnych - nie mamy już właściwie czego świętować. Nie po tym

Ten tekst nie jest w zasadzie artykułem, a raczej oskarżycielską zbitką publicznych wypowiedzi, pokazującą, że czwartego czerwca – w 20. rocznicę historycznych wyborów parlamentarnych - nie mamy już właściwie czego świętować. Nie po tym, co zostało powiedziane w ciągu ostatnich kilkunastu dni.

Łukasz Kaźmierczak

W rozgrywającym się między związkowcami i rządem sporze o tegoroczne obchody rocznicy obalenia komunizmu faulują obie strony. I obie uważają, że to przeciwnikowi, nie im, należy się czerwona kartka za boiskową brutalność. Jakakolwiek szansa na kompromis ginie tutaj w morzu wzajemnych inwektyw, tumulcie policyjnych pałek, swądzie palonych opon i wiecznym oglądaniu się na słupki sondażowego poparcia.

Mówi rząd

Kto właściwie zaczął tę bezpardonową wojnę o Polski Czerwiec? Czy stoczniowcy, zapowiadając manifestację w obronie stoczni i swoich miejsc pracy w tym samym dniu i w tym samym miejscu, w którym planowano rocznicowe spotkanie szefów rządów państw europejskich z młodzieżą? Czy też może raczej premier Tusk swoją decyzją o przeniesieniu politycznej części obchodów z Gdańska do Krakowa, motywowaną podobno chęcią „uniknięcia kompromitacji Polski” w przypadku ewentualnych starć policji ze związkowcami?

Nie wiadomo. Pewne jest za to, że obecne wydarzenia są bezpośrednią pochodną tego, co stało się kilka tygodni wcześniej pod Salą Kongresową w Warszawie, kiedy to policja przy pomocy pałek i gazu pieprzowego rozpędziła związkowców z „Solidarności”, demonstrujących w czasie kongresu Europejskiej Partii Ludowej. I to właśnie echo tamtych wydarzeń wyznacza tak naprawdę rytm i ton dzisiejszej dyskusji wokół obchodów Czerwca ‘89. Rządzący konsekwentnie nazywają więc związkowców „zadymiarzami”, ci zaś rewanżują się politykom równie mocnymi „tchórzami” i „zdrajcami”.

Przykłady? Proszę bardzo. Wywodzący się z Platformy Obywatelskiej prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zarzucił szefom stoczniowej „Solidarności” - Romanowi Gałęzewskiemu oraz jego zastępcy Karolowi Guzikiewiczowi - że planując demonstrację przed pomnikiem Poległych Stoczniowców, skompromitowali Gdańsk i Polskę oraz sprzeniewierzyli się tradycji związku. – Ci panowie nie są wiarygodni, to zawodowi zadymiarze – powiedział Adamowicz.

W podobnym tonie wypowiedział się syn byłego prezydenta, poseł PO Jarosław Wałęsa: - Nie mówmy o stoczniowcach, tylko o związkowcach – najemnikach, wszczynających burdy.

I jeszcze sam premier Donald Tusk: – Ja tam dorastałem, pod stocznią dostałem pierwszy raz pałą. Znam to miejsce jak mało kto. Ale nie ma takiej możliwości, aby na placu Solidarności odbywały się spotkania z premierami, młodzieżą razem z zadymiarzami – stwierdził Tusk.

Mówią związkowcy

Na odpowiedź stoczniowców nie trzeba było długo czekać. - Panie premierze Tusk, pan był tchórzem, pan tylko nosił nam żywność, nigdy nie wszedł pan na teren stoczni. Pan dzisiaj bierze odpowiedzialność za to, co się dzieje – grzmiał Karol Guzikiewicz ze stoczniowej „Solidarności”, dodając, że szef rządu powinien przeprosić wszystkich Polaków. – Język, jakiego pan używa na temat moich kolegów, nazywając ich zadymiarzami, to język Jaruzelskiego (…) – ocenił Guzikiewicz.

O ton mniej kategoryczny był przewodniczący ogólnopolskiej „Solidarności” Janusz Śniadek: – Nie chcę używać epitetu tchórz wobec Tuska, ale to co zrobił, jest ucieczką (...). Nie podoba mi się, to co się dzieje. W Polsce potrzeba chleba, a nie igrzysk. To jest chowanie głowy w piasek - uznał.

To jednak nic w porównaniu ze złośliwościami, jakich nie szczędzą sobie obie strony rocznicowej pyskówki. Wspomniany przed chwilą Karol Guzikiewicz podsumował np. przeniesienie przez premiera rocznicowych uroczystości do Krakowa słowami: „ZOMO będzie świętować na Wawelu”.

Z kolei kiedy komisja zakładowa Solidarności Stoczni Gdańsk zaproponowała, aby rządowa część uroczystości, zamiast pod pomnikiem Poległych Stoczniowców odbyła się w gdańskim Dworze Artusa, w odpowiedzi szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak jako „kompromis” zaoferował stoczniowcom świętowanie w… siedzibie PiS.

Swoje trzy grosze do rocznicowego piekiełka wtrącili także politycy opozycyjni. – Co ma Kraków wspólnego z odzyskaniem niepodległości? Równie dobrze obchody można przenieść na Słowację, żeby było bezpieczniej – sugerował związany ze Stronnictwem Demokratycznym Andrzej Olechowski.

Jeszcze dalej poszedł Zbigniew Girzyński z PiS, obwieszczając, że obchody rocznicy wyborów 4 czerwca „odbędą się jednak w Malborku, a nie w Krakowie”. Jego zdaniem „o wyborze właściwego miejsca miały decydować walory oblężnicze twierdzy, w której chce się ukryć, czekając na cud, rząd Donalda Tuska”.

Najostrzej wypowiedział się zaś Władysław Frasyniuk z Partii Demokratycznej, stwierdzając, że premier Tusk „zabił święto 4 czerwca”, a decyzję szefa rządu, że „na chwile wpadnie do Gdańska”, nazwał żałosną.

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej… Wzajemnym uszczypliwościom nie ma końca. Pojawiają się, co prawda, ostatnio również jakieś pojednawcze sygnały z obu stron, a nawet głosy, że być może uda się jeszcze uratować gdańskie obchody. Gdyby jednak nawet tak się stało, będzie to li tylko pojednanie w sferze zewnętrznych gestów „ku chwale”. Bo ran, w które wsączył się jad publicznej debaty ostatnich dni, nie da się tak łatwo zagoić.

Nieważne, że obie strony tego sporu mają swoje racje, nieważne, że łączy je wspólna opozycyjna biografia i że obie odwołują się do tego samego solidarnościowego etosu. Dziś dzieli je przepaść głębokości Rowu Mariańskiego. Ci ludzie nie padną sobie w ramiona. Obawiam się, że może nawet już nigdy. Dlatego ma rację ojciec Maciej Zięba, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, kiedy mówi, że brakuje mu w Polsce ducha dawnej „Solidarności”. Ten duch, który kiedyś odnowił oblicze „Tej ziemi”, już dawno z niej uleciał.

Artykuł został dodany przez firmę