sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Wymodlone dzieci

Kiedy przed ślubem Marta dowiedziała się od lekarzy, że prawdopodobnie nigdy nie będzie mogła urodzić dzieci, Paweł stwierdził: zobaczymy.

Kiedy przed ślubem Marta dowiedziała się od lekarzy, że prawdopodobnie nigdy nie będzie mogła urodzić dzieci, Paweł stwierdził: zobaczymy. Niezwykłe zaufanie do św. Józefa zaowocowało w ich przypadku dwoma synami.

TEKST Kamila Tobolska

Starszy z chłopców, Kuba, kilka dni temu obchodził piąte urodziny. Szymon w lipcu skończy cztery lata. − Dzieci nie są nasze, dostaliśmy je tylko od Boga na wychowanie. Tym bardziej chcemy mówić o tym, co nas spotkało − stwierdzają Marta i Paweł Szczerzyńscy.

Mieszkają w Sosnowcu i to tutaj się poznali, zresztą w dość niecodziennym miejscu, w Kurii Diecezjalnej. Oboje zaangażowani byli w jedną z akcji pomocowych zorganizowaną z myślą o dzieciach z ubogich rodzin. Paweł koordynował ją jako wiceprezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, Marta pomagała w niej jako wolontariuszka. Jak przyznaje, był to czas, kiedy na nowo odnalazła swoje miejsce w Kościele, a pomogła jej w tym pielgrzymka do Lichenia. Paweł od dawna był bardzo zaangażowany religijnie, a kilka lat wcześniej razem z grupą przyjaciół założył Wspólnotę św. Józefa.

Próba wiary

Marta już jako nastolatka zaczęła odczuwać dolegliwości, które z czasem zdiagnozowano jako zespół policystycznych jajników. Objawy tego schorzenia, które jest u kobiet najczęstszą przyczyną niepłodności, mogą mieć różne stopnie nasilenia. U Marty powodowały ogromny ból oraz wiązały się z powstawaniem torbieli. Dwie nich trzeba było usunąć operacyjnie, w pierwszym przypadku razem z jedną trzecią jajnika, co dla niej, wówczas bardzo młodej kobiety, było trudne do zaakceptowania. Marta starała się nie myśleć, z czym może wiązać się w przyszłości takie schorzenie, ale gdzieś w głębi serca czuła, jakie mogą być jego konsekwencje.

W Rzymie, do którego wspólnie z Pawłem się wybrali, pielgrzymując do kolejnych kościołów, prosiła Boga, żeby wszystko dobrze się poukładało. Paweł właśnie jej się oświadczył. − Pamiętam taką szczególną sytuację, przed bazyliką Santa Maria Maggiore. Siedziałam tam sobie po Mszy św. sprawowanej przez pewnego ciemnoskórego kapłana. Nagle zauważyłam go, jak przechodzi, a po chwili, bez powodu zawraca i idzie w moją stronę. Byłam zupełnie zaskoczona, kiedy podszedł do mnie, położył rękę na moim czole w geście błogosławieństwa i po angielsku powiedział, że na pewno wyproszę u Boga wiele łask. Łzy cisnęły mi się do oczu... − wspomina Marta.

Postanowiła więc stawić czoła sytuacji i zapytać lekarzy wprost, czy będzie mogła urodzić dziecko. Jeden z nich stwierdził, że przy tak szybko postępującej jak w jej przypadku chorobie raczej nie ma na to szans. Druga diagnoza była jeszcze mniej optymistyczna, lekarz bowiem całkowicie wykluczył możliwość urodzenia dziecka. − Kiedy Marta mi o tym powiedziała, ani przez moment nie zwątpiłem w moją miłość do niej. Wiedziałem, że damy radę, cokolwiek nam życie przyniesie. Choćbyśmy mieli być wypróbowani tak jak Abraham i Sara − wyznaje Paweł. − Szczerze powiedziawszy, moje myśli zaprzątały wtedy bardziej nieprzychylne opinie środowiska co do naszego związku. Nie wszyscy go w pełni akceptowali, bo jestem od Marty starszy o 14 lat − dopowiada.

Nie prosisz Józefa o dziecko?

Miłość pokonała jednak wszystkie obawy i pobrali się w 2006 r. Po ślubie przez moment nie myśleli o tym, że Marta może być bezpłodna. Ale gdy pojawiło się w nich pragnienie posiadania dziecka, pojechali do Fatimy, by tam prosić Matkę Bożą o dar rodzicielstwa. Kolejne miesiące nie przynosiły jednak oczekiwanego poczęcia. − Nie odbieraliśmy tego jednak w ten sposób, że Matka Boża nas nie wysłuchała. Wyjazd do Fatimy był bowiem dla nas czasem zawierzenia Maryi − wyjaśnia Paweł.

Otoczenie, wiedząc o ich staraniach o dziecko, wkrótce zaczęło podpowiadać, żeby skorzystali z możliwości, jakie daje postęp medycyny. A oni z kolei prosili różne osoby o modlitwę w swojej intencji. − Ktoś nam w końcu wprost zaproponował, żebyśmy sięgnęli po in vitro. Nasza odpowiedź była prosta: do takich metod nie będziemy się uciekać, musimy mieć wiarę! − tłumaczą. W pewnym momencie Paweł przeżył jednak olśnienie. − Pomyślałem: Człowieku, ty należysz do Wspólnoty św. Józefa, a nie prosisz Józefa o dziecko? Chyba coś jest nie tak?! − przyznaje. Zaczęli więc odmawiać Nowennę do św. Józefa o łaskę potomstwa. Tydzień po jej zakończeniu wypadały imieniny Pawła. − Poczułam tego dnia takie natchnienie, że powinnam zrobić test ciążowy. Nic jeszcze nie wskazywało na to, że mogę spodziewać się dziecka. Zrobiłam więc w pracy test i nie mogłam uwierzyć, kiedy zobaczyłam na nim pozytywny wynik. To był prezent dla Pawła, za który wiedzieliśmy, że musimy dziękować Bogu i św. Józefowi − opowiada Marta.

Krótko po tym ich radość została jednak przytłumiona. Dowiedzieli się, że dziecko, owszem, rozwija się prawidłowo, ale Marta ma kolejną torbiel. − Czuliśmy, że Bóg wystawia nas po raz kolejny na próbę. Trwaliśmy jednak w wierze, choć mieliśmy obawy, czy wszystko dobrze się skończy − mówi Paweł. Na szczęście, w czasie rozwoju ciąży torbiel sama się wchłonęła i Kuba przyszedł szczęśliwie na świat.

Symeon i Jakub

Kilka miesięcy później Marta i Paweł ponownie zaczęli odmawiać Nowennę do św. Józefa o łaskę potomstwa, ale tym razem w intencji pewnego małżeństwa. I właśnie wtedy dowiedzieli się sami, że spodziewają się narodzin Szymona. − Tak na wszelki wypadek nie odmawiam na razie tej nowenny − żartuje Paweł.

Imiona ich synów zaczerpnięte są z Pisma Świętego. Młodszy nosi imię Symeona, któremu dane było zobaczyć Mesjasza, a pierworodny − Jakuba walczącego z Bogiem. − Nasze życie też tak trochę wygląda, że chcemy walczyć z Bogiem. Kiedy z perspektywy czasu patrzę na nasze doświadczenia, mam wrażenie, że uparliśmy się jak Jakub, który mówił: Nie puszczę Cię Boże, dopóki mi nie pobłogosławisz − zauważa Paweł i dodaje, że wszystkie przeciwności, które ich spotkały, były drogą do umocnienia. − Trudności nauczyły nas pokory. Dzięki nim dostrzegamy rzeczy, których zapewne w innych okolicznościach by nam umknęły − przyznaje Marta, dopowiadając, że jej problemy z torbielami prawie zupełnie zniknęły.

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.