sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Zapomniany męczennik

60 lat temu, w nocy z 25 na 26 września 1953 roku władze komunistyczne aresztowały  kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Wraz z Prymasem aresztowano jego sekretarza, skromnego i cichego biskupa pochodzącego z Wielkopolski, Antoniego Baraniaka.

60 lat temu, w nocy z 25 na 26 września 1953 roku władze komunistyczne aresztowały  kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Wraz z Prymasem aresztowano jego sekretarza, skromnego i cichego biskupa pochodzącego z Wielkopolski, Antoniego Baraniaka. Było to apogeum walki władz z Kościołem katolickim. Dlaczego mimo upływu lat tak mało wiemy o okolicznościach tego dramatu, dlaczego nikt nigdy nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności?

Jolanta Hajdasz
zastępca redaktora naczelnego 

„Zabrano moją teczkę z bielizną, wszystkie insygnia biskupie i wszystko, co miałem w kieszeniach, z różańcem włącznie, oraz pieniądze, które ubowcy zabrali z mojego pokoju i sypialni. Zaprowadzono mnie do pustej, betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza. Przez zakratowane okno i matowe grube szybki z góry zaglądał ponury poranek 26 września 1953 roku”. Tymi słowami biskup Antoni Baraniak zakończył swój opis wydarzeń z nocy aresztowania Prymasa i jego samego. Tamtego „ponurego poranka” nie wiedział jeszcze, że  przed nim długie 27 miesięcy pobytu w więzieniu, że przez 825 dni i nocy przyjdzie mu zdawać najtrudniejszy egzamin w życiu. Egzamin z bycia więźniem politycznym PRL.

Śledztwo i tortury

O tym, co przeszedł w stalinowskim więzieniu arcybiskup mówił bardzo rzadko. Poza cytowanym wyżej opisem samego aresztowania nie zostawił na ten temat żadnych pisemnych wspomnień. Na podstawie ustaleń dziennikarzy i historyków wiadomo jednak, że przebywający od września 1953 do grudnia 1955 w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie  sekretarz Prymasa poddany był wyjątkowo intensywnej „obróbce” i że decyzje na temat stosowanych wobec niego metod śledztwa podejmowano na najwyższym szczeblu, nawet w gabinecie I sekretarza PZPR, Bolesława Bieruta i premiera Józefa Cyrankiewicza, a jego śledztwo nadzorowała m.in. znana z okrucieństwa stalinowska funkcjonariuszka Urzędu Bezpieczeństwa Julia Brystygierowa. Jej polecenia wykonywali ubecy, którzy podlegali m.in.  katowi tego okresu Józefowi Różańskiemu. Z dokumentów, opracowywanych m.in. przez  abpa prof. dr. hab. Marka Jędraszewskiego, z relacji świadków, którzy na różnych etapach życia zetknęli się z arcybiskupem wynika, że „więzień Baraniak, syn Franciszka” był w więzieniu bity, głodzony i pozbawiany nawet podstawowej pomocy lekarskiej w sytuacji nawet bardzo dotkliwych schorzeń. I co oczywiste, był wielokrotnie przesłuchiwany. Niestety, śledztwo wszczęte przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie w dniu 10.12.2003 r. w sprawie znęcania się fizycznego i moralnego nad Biskupem Antonim Baraniakiem nie wyjaśniło ani nie uzupełniło żadnej z tych informacji, choć trwało blisko 8 lat, bo do 28.06.2011 r. Zostało umorzone. Materiały z tego śledztwa nadal są niejawne z uwagi na ochronę osób występujących w tym śledztwie w charakterze świadków. To podstawowe fakty, ale to jeszcze nie wszystko.

Blizny na plecach

W śledztwie tym nie przesłuchano kilku kluczowych dla odtworzenia więziennych losów arcybiskupa osób. Nie przesłuchano np. leczących go przed śmiercią w 1977 r. lekarek i  pielęgnujących arcybiskupa w ostatnich miesiącach życia sióstr – elżbietanek, związanych z nim praktycznie przez cały czas po opuszczeniu więzienia i miejsca internowania w Marszałkach. Jedną z tych osób jest mieszkająca w Poznaniu dr Milada Tycowa, emerytowana gastrolog, drugą – dr Małgorzata Kulesza-Kiczka z Warszawy, specjalista II stopnia chorób wewnętrznych. Obie potwierdzają, że widziały, iż plecy arcybiskupa były pokryte bliznami na tyle głębokimi i szerokimi, że nie mają wątpliwości, iż były to ślady po pobiciu. – Widziałam blizny na plecach arcybiskupa Baraniaka – mówi dr Tycowa – Byłam wówczas asystentką w klinice przy ulicy Przybyszewskiego w Poznaniu i po przyjęciu arcybiskupa do kliniki już z rozpoznaniem choroby nowotworowej, opiekowałam się nim.  Lekarka nie ma wątpliwości, że ogromne wyniszczenie organizmu arcybiskupa, jakie obserwowała, było skutkiem przebywania w więzieniu, gdzie musiał  być maltretowany. – W czasie badania przedmiotowego zauważyłam te blizny na plecach i zapytałam arcybiskupa od kiedy to ma, to mi powiedział, że to jest pamiątka po pobycie w więzieniu. Było to pięć, sześć tych blizn, takich pięcio- czy nawet dziesięciocentymetrowych, to były duże blizny – mówi dr Tycowa. Jej relację potwierdza też dr Małgorzata Kulesza-Kiczka. I pani doktor, i siostry zakonne opowiadały o tych faktach dziennikarzom, m.in. w filmie Zapomniane męczeństwo mojego autorstwa. Po premierze tego filmu pojawiły się w prasie artykuły (m.in. w „Rzeczpospolitej” i  w „Gazecie Polskiej Codziennie”) sugerujące konieczność wznowienia śledztwa w sprawie abpa Baraniaka. Na prośbę prokuratora Pawła Karolaka przekazałam do pionu śledczego IPN wszystkie materiały, o które poprosili śledczy, wierząc, że są to „nowe okoliczności w sprawie”, dzięki którym śledztwo zostanie wznowione. Teraz, po roku  nadeszła odpowiedź. Niestety, jest ona odmowna. Prokuratorzy z Okręgowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu czyli tzw. pionu śledczego IPN nadal nie widzą powodów do wznowienia śledztwa w sprawie prześladowania arcybiskupa Antoniego Baraniaka. W świetle znanych i ujawnianych już wcześniej w mediach i przez naukowców faktów jest to jednak ocena co najmniej zastanawiająca. Z dokumentów zebranych przez śledczych wynika bowiem, że wśród przesłuchiwanych świadków było 5 jeszcze żyjących b. funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (na 30 wymienionych w dokumentach), którzy zajmowali się arcybiskupem Baraniakiem wtedy, gdy przebywał on więzieniu. Zdaniem prokuratorów ich zeznania nie wniosły jednak nic zasadniczego do śledztwa, a w toku przesłuchań ci funkcjonariusze zasłaniali się niepamięcią co do szczegółów postępowania. Tylko czy naprawdę musimy wierzyć akurat im, a nie świadkom i zebranym w tej sprawie dokumentom z lat 50.? Dlaczego nie pozwolić na to, by wypowiedział się w tej sprawie niezawisły sąd?

Ochronić sprawcę

„Byłem w pałacu Prymasowskim podczas zatrzymania Prymasa Stefana Wyszyńskiego i biskupa Antoniego Baraniaka, ale wtedy nie wiedziałem po co nas tam sprowadzono. (…) nie byłem wtajemniczany w ważne sprawy. Ja nic nie planowałem. Słuchałem i wykonywałem polecenia” – w ten sposób o swoim udziale w prześladowaniu arcybiskupa mówi oficer śledczy UB, Wincenty K, który był przy aresztowaniu Prymasa i biskupa, i który osobiście przeprowadził 113 ze 145 przesłuchań biskupa Baraniaka. On wielokrotnie podpisywał protokoły tych przesłuchań, on sporządzał tzw. „plany pracy do sprawy biskupa Baraniaka” i jego ręką pisane są raporty z postępów śledztw . On także był wśród tych, którzy wnioskowali  o przedłużanie tymczasowego aresztowania biskupa, które trwało tak długo i było  pogwałceniem nawet ówczesnego prawa. Miałam w ręce protokół jego przesłuchania. W śledztwie nie zadano mu ani jednego niewygodnego pytania, nie podważono ani jednej odpowiedzi, w których były funkcjonariusz zeznaje pod przysięgą, że nie rozpoznaje swoich podpisów ani sygnowanych swoim nazwiskiem raportów, nie pamięta żadnych okoliczności, w jakich przesłuchiwał arcybiskupa. Pamięta jednak nie wiadomo dlaczego, że „w sprawie biskupa Baraniaka nie zastosowano konwejeru” czyli długotrwałego i wielogodzinnego przesłuchania, akurat w tej sprawie pamięć go nie zawodzi, a przesłuchujący go nie widzi w tym nic dziwnego, potwierdzając tylko na końcu przesłuchania, że „kontakt ze świadkiem był dobry i nie było kłopotów w porozumiewaniu się ze świadkiem”. Całość jego zeznań to 5 stron formatu A-4. Niewiele, jak na podsumowanie 27 miesięcy rozpracowywania „więźnia Baraniaka, syna Franciszka”, jak uparcie nazywał biskupa w swoich raportach.

Niewykorzystana szansa

Jesienią ubiegłego roku doszło więc do przesłuchania tych świadków, których pominięto w śledztwie wcześniejszym. Wśród nich była dr Milada Tycowa. – Rozmowa była bardzo krótka. Opisałam wszystko tak jak pamiętam , ja sobie przecież tego nie wymyśliłam – mówi pani doktor. Przesłuchano także siostrę Teofilę, która zeznała o tym, co wie o wyrywaniu paznokci i siostrę Remigię, która pamięta jak bardzo arcybiskup cierpiał podczas choroby nowotworowej już przed śmiercią, ale jak mówił „to jest nic w porównaniu z tym, co było tam, w więzieniu”. Przesłuchano siostrę Agredę, która dysponuje nagraniem nieżyjącego już ks. prof. Mariana Banaszaka, który znał osoby, jakim arcybiskup opowiedział o stosowanej wobec niego w więzieniu „ciemnicy” czyli trzymaniu w ciemnej celi bez odzieży, bez podawania posiłków bez przerwy przez kilka dni. Informację o tym, że mimo to śledztwo w sprawie arcybiskupa nie będzie wznowione wszystkie te osoby przyjęły z wielkim rozczarowaniem. Jeszcze im mało dowodów na prześladowanie arcybiskupa? – pyta retorycznie każda z nich. – Skąd je mamy znaleźć po tylu latach? – mówią – Skoro żyją jeszcze niektórzy z oprawców arcybiskupa, to powinni odpowiedzieć za to, co robili – mówi twardo dr Tycowa. Trudno nie przyznać jej racji.

W tej sprawie chyba już nigdy nie poznamy prawdziwych odpowiedzi, powtórzmy więc pytania, na które niestety decyzją obecnych śledczych nadal nie odpowie niezależny sąd. Czy w stalinowskim więzieniu doszło do prześladowania fizycznego i psychicznego sekretarza Prymasa Wyszyńskiego, bpa Antoniego Baraniaka? Jeśli tak, to kto za nie odpowiada, skoro zwalniamy z próby ustalenia w jakim stopniu tę odpowiedzialność ponosi oficer prowadzący tamto śledztwo i ci, którzy co 3 miesiące przedłużali tymczasowy areszt dla arcybiskupa nie stawiając mu zresztą żadnych zarzutów. Jeśli nie było „prześladowania”, jak  twierdzą śledczy OKŚZpNP o/Warszawa, to jak wytłumaczymy blizny na plecach i zrujnowane zdrowie arcybiskupa Antoniego Baraniaka, opisywane nawet w ubeckich dokumentach? Pamiętajmy przy tym, że ówczesny biskup Baraniak aresztowany był dokładnie 4 dni po wydaniu wyroku skazującego dla biskupa Czesława Kaczmarka, którego torturowano w tym samym mokotowskim więzieniu przez 2,5 roku. Biskupa Kaczmarka w tym śledztwie zniszczono fizycznie i psychicznie, nabawił się w nim  m.in. szkorbutu i anginy pectoris, był głodzony, pozbawiany snu, poniżany, stracił w tym śledztwie 19 zębów! Czy naprawdę mamy wierzyć w to, że żadna z metod zastosowanych wobec biskupa Kaczmarka nie była stosowana wobec biskupa Baraniaka, skoro zajmowała się nim ta sama ekipa śledczych – Brystygierowa, Różański, Humer i inni, skoro odbywało się to w tym samym więzieniu i prawie w tym samym czasie? Na marginesie – na kpinę zakrawa stwierdzenie w mailu o tym, że przesłuchania biskupa „były zawsze przerywane na około godzinę, na czas obiadu, miedzy 12 i 13”. Tymczasem bp Baraniak już  w pierwszych tygodniach więzienia schudł kilkanaście kilogramów, a na przesłuchania zabierano go nawet z więziennego szpitala (odbyło się 56 takich przesłuchań), mimo że nawet w opiniach więziennych lekarzy stan jego określano jako „poważny”. Przesłuchiwał go wówczas właśnie Wincenty K. Ale wymiar sprawiedliwości w stosunku do niego i jego kolegów wspaniałomyślnie zrezygnował nawet z próby pociągnięcia go do odpowiedzialności.

Kardynał Karol Wojtyła zwrócił się do arcybiskupa Baraniaka  słowami: „Kościół w Polsce nigdy nie zapomni, co Ekscelencja uczynił dla tego Kościoła w najtrudniejszym dla niego czasie”. Prymas Stefan Wyszyński powiedział na jego pogrzebie, że w czasie ich uwięzienia to bp Baraniak „wziął na siebie odpowiedzialność Prymasa Polski za Kościół w Polsce”. W dniu 60. rocznicy aresztowania Prymasa Stefana Wyszyńskiego i arcybiskupa Antoniego Baraniaka, czyli 25 września 2013 o godz. 18.00 w Katedrze Poznańskiej na Ostrowie Tumskim zostanie odprawiona Msza św. w intencji wszczęcia procesu beatyfikacyjnego abpa Antoniego Baraniaka. 

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.