sacro

Szanowny Użytkowniku,

Zanim zaakceptujesz pliki "cookies" lub zamkniesz to okno, prosimy Cię o zapoznanie się z poniższymi informacjami. Prosimy o dobrowolne wyrażenie zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych partnerów biznesowych oraz udostępniamy informacje dotyczące plików "cookies" oraz przetwarzania Twoich danych osobowych. Poprzez kliknięcie przycisku "Akceptuję wszystkie" wyrażasz zgodę na przedstawione poniżej warunki. Masz również możliwość odmówienia zgody lub ograniczenia jej zakresu.

1. Wyrażenie Zgody.

Jeśli wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez naszych Zaufanych Partnerów, które udostępniasz w historii przeglądania stron internetowych i aplikacji w celach marketingowych (obejmujących zautomatyzowaną analizę Twojej aktywności na stronach internetowych i aplikacjach w celu określenia Twoich potencjalnych zainteresowań w celu dostosowania reklamy i oferty), w tym umieszczanie znaczników internetowych (plików "cookies" itp.) na Twoich urządzeniach oraz odczytywanie takich znaczników, proszę kliknij przycisk „Akceptuję wszystkie”.

Jeśli nie chcesz wyrazić zgody lub chcesz ograniczyć jej zakres, proszę kliknij „Zarządzaj zgodami”.

Wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Możesz zmieniać zakres zgody, w tym również wycofać ją w pełni, poprzez kliknięcie przycisku „Zarządzaj zgodami”.




Artykuł Dodaj artykuł

Greccio jak nowe Betlejem

Franciszek z Asyżu jako pierwszy zaproponował połączenie jasełek z Mszą św., w obu dostrzegając żywą obecność Chrystusa.

Franciszek z Asyżu jako pierwszy zaproponował połączenie jasełek z Mszą św., w obu dostrzegając żywą obecność Chrystusa.

Małgorzata Szewczyk

Św. Teresa z Lisieux mówiła: „Wierzę, bo chcę wierzyć”. No też chcę, ale jakoś to mi nie pasuje... Żłób i ołtarz? Siano i kosztowne naczynia liturgiczne? Narodzenie i ofiara? Tajemnica Wcielenia i tajemnica Eucharystii? Bezbronność małego Dziecka i wszechmoc Boga?

Stół Pański w szopie

Kiedy trzy lata temu wierni jednej z największych poznańskich parafii przyszli do kościoła na Pasterkę, wielu patrzyło z niedowierzaniem: stół Pański stanął w szopie! Ujmując precyzyjniej: rozświetlona szopa, zbita z jasnych desek, z pachnącym niemal do ostatniego rzędu ławek sianem, otoczyła stół Pański. Przed ołtarzem stanęły figury Dzieciątka, Maryi i św. Józefa. Pastuszkowie i zwierzęta. Tak, już słyszę głosy, że forma ta praktykowana jest w kościołach od lat, ale trzeba było wtedy widzieć nabity do ostatniego miejsca kościół i te półtora tysiąca par oczu utkwionych w ołtarz, przyzwyczajonych wcześniej do ładnego, choć nieco ginącego w kubaturze świątyni żłóbka, usytuowanego w bocznym ołtarzu. Nie, nie zawaham się: św. Franciszek z Asyżu, gdyby stanął przed tym poznańskim żłóbkiem, byłby zapewne „pełen westchnień, czcią przejęty i ogarnięty przedziwną radością”. To właśnie on jako pierwszy połączył żłób z ołtarzem, gdyż misterium eucharystyczne przypominało mu misterium Wcielenia: „Syn Boży uniża się co dzień, jak wtedy, gdy z tronu królewskiego zstąpił w łono Dziewicy. Codziennie przychodzi w pokornej postaci (…) na ołtarz w rękach kapłana” − pisał Biedaczyna z Asyżu w Napomnieniu I.

Bogate ubóstwem

Jest początek grudnia 1223 r. Św. Franciszek zatrzymuje się w malutkim Greccio, leżącym na zboczu góry na wysokości 750 m n.p.m., w powrotnej drodze z Rzymu do Asyżu. Biedaczyna bardzo lubił to miejsce, ponieważ uważał je za „bogate ubóstwem”: „W żadnym wielkim mieście nie widziałem tylu nawróceń, jak w tym małym Greccio” − powtarzał. Zapragnął, żeby jego ubodzy mieszkańcy konkretniej przeżyli pamiątkę narodzin Pana Jezusa, a przede wszystkim, by przypomnieli sobie prawdę o realnej obecności Jezusa w Eucharystii − że ten sam Jezus, który narodził się w Betlejem, ponownie rodzi się podczas każdej Mszy św. Franciszek przeczuwał to, co ponad siedem wieków później sformułował Sobór Watykański II: „Żadna społeczność chrześcijańska nie da się wytworzyć, jeżeli nie ma korzenia i podstawy w sprawowaniu Najświętszej Eucharystii; od niej zatem trzeba zacząć wszelkie wychowanie do ducha wspólnoty”. Rozumiał, że Eucharystia nie może ograniczyć się do indywidualnej celebracji, prywatnego nabożeństwa, ale ma być przeżyciem realnego wydarzenia zbawczego − spotkaniem z żywym Chrystusem.

Czy w Kościele można dotknąć żywego Jezusa? Oczywiście. Ludzie chcą dziś w Kościele zobaczyć Jezusa, a nie tylko o Nim usłyszeć. Chcą Go dotknąć i dopóki tego nie zrobią, nie uwierzą. Wciąż w niektórych w nas pokutuje trochę postawa niewiernego Tomasza... Zmysły wzroku i dotyku górują nad zmysłem słuchu. Tymczasem Franciszek zauważa ścisły związek między rzeczywistością Eucharystii i słowa Bożego, w obu dostrzegając żywą obecność Chrystusa.

W czasach św. Biedaczyny kult Eucharystii uległ wypaczeniu. Negowano ważność sakramentu Eucharystii, podkreślano niegodność kapłanów celebrujących sakramenty, szerzyły się poglądy zaprzeczające obecności Chrystusa w sakramencie ołtarza. Kościół wobec tej trudnej sytuacji zareagował dość szybko, zwołując Sobór Laterański IV, podczas którego podjęto próbę odnowienia praktyki eucharystycznej. Tą samą drogą, choć w nieco inny, oryginalny sposób poszedł św. Franciszek. Surowo oceniał ludzi, którzy nie wierzą i odrzucają realną obecność Jezusa w sakramencie Ołtarza. Stawiał ich na równi z tymi, którzy kiedyś nie uznali w Jezusie Syna Bożego: „Dlatego potępieni są wszyscy, którzy widzieli Pana Jezusa według człowieczeństwa, ale nie dostrzegli i nie uwierzyli według ducha i bóstwa, że jest On prawdziwym Synem Bożym. Tak samo potępieni są ci wszyscy, którzy widzą sakrament (Ciała Chrystusowego), dokonywany słowami Pana na ołtarzu przez ręce kapłana pod postacią chleba i wina, ale nie dostrzegają i nie wierzą według ducha i bóstwa, że jest to prawdziwe Najświętsze Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa” − pisał.

Noc widna jak dzień

Chcąc potwierdzić tę prawdę, znalazł rozwiązanie. Uczynił to za wiedzą i zgodą samego papieża Honoriusza III, z którym rozmawiał w Rzymie, w związku z oficjalnym zatwierdzeniem Reguły swojego zakonu. Zaproponował połączenie jasełek z Mszą św. Grota w pobliżu klasztoru franciszkanów w malutkim Greccio − jako pierwsza w historii − stała się żywą szopką. Przygotowania do odtworzenia pamiątki narodzin Dziecięcia w Betlejem trwały w umbryjskiej wiosce dwa tygodnie. „Aż nastał dzień radości, nadszedł czas wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci. Mężczyźni i kobiety z owej krainy, pełni rozradowania, według swej możności przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświeciła niegdyś wszystkie dnie i lata. Wreszcie przybył święty Boży i znalazłszy wszystko przygotowane, ujrzał i ucieszył się. Mianowicie nagotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę, i tak Greccio stało się jakby nowym Betlejem. Noc stała się widna jak dzień, rozkoszna dla ludzi i zwierząt. Przybyły rzesze ludzi, ciesząc się w nowy sposób z nowej tajemnicy” − notował br. Tomasz z Celano, pierwszy biograf świętego. W postacie Świętej Rodziny wcielili się mieszkańcy Greccio. Franciszek nałożył na siebie szaty diakońskie, był bowiem diakonem, a nie kapłanem, położył małe Dziecię na sianie, odśpiewał Ewangelię i powiedział krótkie kazanie o narodzeniu Pana. „A jego głos mocny i słodki, głos jasny i dźwięczny, wszystkich zaprasza do najwyższych nagród. Potem głosi kazanie do stojącego wokół ludu, słodko przemawiając o narodzeniu ubogiego Króla i małym miasteczku Betlejem” − pisał z kolei św. Bonawentura. Franciszek zadbał o to, by odprawiono Eucharystię. Pokora Chrystusa narodzonego w Betlejem była widoczna dla niego także w Eucharystii: w żłóbku wszechmocny Bóg objawił się w słabości dziecka, a w sakramencie Ołtarza ujawnia się w niepozornej postaci chleba i wina. W betlejemską noc i w każdej Eucharystii Bóg jest pokorny, kruchy, ubogi, zdany na człowieka. „Niech zatrwoży się cały człowiek, niech zadrży cały świat i niech rozraduje się niebo, gdy na ołtarzu w rękach kapłana jest Chrystus, Syn Boga żywego! O pokorna wzniosłości, bo Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak się uniża, że dla naszego zbawienia ukrywa się pod niepozorną postacią chleba! Patrzcie, bracia na pokorę Boga i wylewające przed nim serca wasze, uniżajcie się i wy, abyście zostali wywyższeni przez Niego” − wołał z przejęciem św. Franciszek. Nie zatrzymywał się na oderwanym kulcie sakramentu − przeżywał go jako wydarzenie zbawcze, które ten sakrament uobecniał.

Ale w Greccio miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie. Tomasz z Celano wspomina, że kiedy św. Franciszek zbliżył się do żłóbka, w którym „leżało dzieciątko bez życia (…) ono jakby ożyło i zbudziło się ze snu”. I dodaje: „To widzenie nie jest nieodpowiednie, gdyż w wielu sercach dziecię Jezusa zostało zapomniane. Dopiero Jego łaska, za pośrednictwem sługi świętego Franciszka sprawiła, że zostało w nich wskrzeszone i wrażone w kochającej pamięci”.


Każdemu z nas w nieco inny sposób objawia się sens Bożego Narodzenia. Franciszka najsilniej ujęły narodziny Boga jako bezbronnego małego Dziecka, którym trzeba się opiekować. Takim przyjściem na świat Bóg sprowokował miłość, a jednym z najpiękniejszych darów miłości jest obecność. Biedaczyna z Asyżu powtarzał za św. Janem Ewangelistą, że choć Bóg jest duchem (por. J 4, 24), to przyjmuje realne ciało człowieka. Kontempluje piękno człowieczeństwa Syna Bożego, podkreślając, że w Eucharystii również jest realnie, nie pozornie obecny pod postaciami konsekrowanymi. Franciszek zdaje się mówić, że trzeba w to wierzyć, ale nie da się ograniczyć tylko do praktyki celebracji, bo wtedy Eucharystia zostałaby czystym rytualizmem. Trzeba jeszcze żyć Eucharystią, będącą przedłużeniem tajemnicy Wcielenia. 

Artykuł został dodany przez firmę


Inne publikacje firmy


Podobne artykuły


Komentarze

Brak elementów do wyświetlenia.