Bicia dzieci, znęcania się nad nimi i katowania ich nie popiera nikt, nawet ci, którzy się takich czynów dopuszczają. Zawsze twierdzą, że nie chcieli uderzyć aż tak mocno. Przemoc w rodzinie jest faktem i potrzebny jest jasny przekaz:
Polska stracona! – krzyknął świadek upadku samolotu, w którym 70 lat temu w Gibraltarze zginął gen. Władysław Sikorski.
„W klinice przy Starynkiewicza zabijają i uczą zabijać chore dzieci” – plakat tej treści nie podoba się dyrektorowi tej warszawskiej kliniki i oskarża on obrońców życia o kłamstwo, za które mają odpowiedzieć przed sądem. Tylko gdzie tutaj jest kłamstwo?
Zielonej wyspy nie widać – mówią pracownicy organizacji pomagających ubogim. Podopiecznych im raczej przybywa. A z opublikowanego pod koniec maja raportu UNICEF wynika, że w Polsce milion dzieci żyje w ubóstwie. Co piąte nie ma dostępu do dóbr niezbędnych do prawidłowego rozwoju.
Zobaczyć swoje dziecko, z którym trzeba zacząć się żegnać, zanim się jeszcze narodzi. Być z nim, chociaż przez krótki czas... Dobrze, że jest takie miejsce, które pomaga rodzicom znaleźć na to siły.
Stereotypy zawsze są krzywdzące. Wielodzietność, bieda i niskie wykształcenie rodziców nie równa się przecież patologii w rodzinie.
Radioaktywna chmura po awarii w japońskiej Fukushimie Polsce nie zagraża, nawet jeśli jakaś odnoga tego promieniowania w powietrzu dziwnym układem wiatrów dotrze do naszego kraju – usokaja dr Stanisław Latek z Polskiej Agencji Atomistyki na miesiąc przed 25. rocznicą katastrofy w Czarnobylu.
Hazard, jak każde uzależnienie, zabiera wszystko: rodzinę, przyjaciół, życie. Uzależniony wpada w matnię, kradnie, podporządkowuje życie jednemu celowi. Wszystko odbywa się w zaciszu kasyn i salonów gry. Rzadko wychodzi na powierzchnię.
Z bratem Aloisem, przełożonym Wspólnoty z Taizé, rozmawia ks. Dariusz Madejczyk
Szkoły są masowo likwidowane, klasy nadal przepełnione, tysiące nauczycieli traci pracę, a ci, którzy ją mają, zamiast poświęcać swój czas uczniom, tracą go na papierkową robotę – obraz polskiej edukacji u progu kolejnego roku szkolnego nie maluje się w zbyt kolorowych barwach.
Metody naturalnego planowania rodziny uważane są przez „postępowe” kobiety i ich wygodnych partnerów za opresyjną katolicką moralność, a przez pary (także niewierzące), które je stosują – za małżeński cement. Gdzie leży prawda?
– To synonim polskiej polityki prorodzinnej, która paradoksalnie... spycha rodziny na margines. Czy Polska nie lubi dzieci?