Dzieci biegające po kościele czy płaczące w trakcie Mszy św. to nierzadki widok, nie tylko na niedzielnej Eucharystii. Co w takiej sytuacji robić, a czego nie?
Na pewno dużo byś dał, żeby poczuć się zdrowszym i bardziej szczęśliwym. A może tak zatańczysz z piłeczką albo zwykłą chustką? Nie, wcale sobie nie kpię. Za to ciebie mogą zadziwić efekty...
Pięć tysięcy petycji, głośna manifestacja, osobista interwencja ministra sprawiedliwości i rzecznika praw dziecka oraz jednoznaczne komentarze: „Rodzic zawsze winny!”, „Urzędnicy, łapy precz od naszych dzieci!”. O co tu chodzi?
Kiedyś to był zwyczajny dom. Prawie zwyczajny, bo już wtedy czworo dzieci w domu zdarzało się rzadko. Potem dzieci dorosły i zrobiło się jeszcze ciekawiej.
Pojawienie się na świecie pierwszego dziecka jest dla rodziców wyjątkowym przeżyciem. Najpierw towarzyszy im ogromna radość, do której z czasem dochodzą wątpliwości i obawy. Świeżo upieczeni rodzice nie wiedzą, jak poradzą sobie w nowej sytuacji, jak oni sami się zmienią i w jakim stopniu zmieni się ich życie.
Pytanie „Sukienka czy alba?” niemalże zawsze pada już na początkowym etapie przygotowań do pierwszej komunii świętej.
Pod koniec sierpnia spotkałem człowieka, który w połowie lat 90. pracował w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Był wtedy jednym z odpowiedzialnych za wprowadzenie reformy szkolnictwa. – Wydawało nam się wówczas, że załatwimy sprawę w ciągu dwóch, trzech lat. Tymczasem reforma ciągle trwa i wątpię, czy kiedykolwiek się skończy – mówił.
Czy w naszym kraju mamy do czynienia z handlem „żywym towarem”? Wydawałoby się, że w XXI w. to niemożliwe. A jednak zdarza się, że dziecko zostaje sprowadzone do roli produktu.
Zamiast tradycyjnych upominków na komunię, jak: łańcuszki z krzyżykiem, obrazki, rowery, zegarki czy gry komputerowe, można ofiarować dziecku coś oryginalnego.
Doświadczenie opieki nad starzejącym się rodzicem może przyczynić się do naszego wzrostu, a nie być tylko przykrym obowiązkiem. Trzeba jedynie dobrze się zorganizować. Nie tylko w kręgu najbliższej rodziny.
Zielonej wyspy nie widać – mówią pracownicy organizacji pomagających ubogim. Podopiecznych im raczej przybywa. A z opublikowanego pod koniec maja raportu UNICEF wynika, że w Polsce milion dzieci żyje w ubóstwie. Co piąte nie ma dostępu do dóbr niezbędnych do prawidłowego rozwoju.
Nad Polskę nadciąga demograficzne tsunami. Uderzy w nas w okolicach 2020 r., kiedy pokolenie powojennego wyżu odejdzie na emerytury.
Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał o naprotechnologii, to czas najwyższy, aby nadrobił zaległości. Warto bowiem wiedzieć o niej jak najwięcej. Dlaczego? Bo to po prostu dobra, naturalna metoda rozpoznawania płodności dbająca o zdrowie kobiety.
Zanosi się na to, że bieda nie doprowadzi już więcej do odebrania rodzinie dziecka. W Polsce dostrzeżono bowiem wreszcie, że najlepiej wychowuje się ono we własnej rodzinie.
O tym, że w Polsce coraz więcej rodzin przeżywa kryzys, nie trzeba nikogo przekonywać, szkoda tylko, że mało w mediach mówi się o miejscach, gdzie mogą one szukać fachowej, wieloaspektowej pomocy.